aaa4 |
Wysłany: Pon 15:42, 26 Cze 2017 Temat postu: |
|
Kiedy kapsel nie zamyka juz butelki, nadal jest kapslem, a kiedy cialo przyjaciela przestaje sie poruszac... to czym sie staje? Tego rodzaju pytanie nurtuje umysl naszego czlowieka... Innymi slowy, dreczy go problem smierci.Vercors-Laury wymownie milczal, kiwajac sie w fotelu. Patrzyl Adamsbergowi prosto w oczy, jakby chcial powiedziec: a teraz prosze uwaznie sluchac, bo oznajmie panu sensacyjna wiadomosc. Adamsberg pomyslal, ze nic takiego sie nie wydarzy.
-Z punktu widzenia policjanta wazne jest, czy istnieje zagrozenie dla ludzkiego zycia, prawda, panie komisarzu? Cos panu powiem. Zjawisko moze pozostac niezmienne i stopniowo samoistnie wygasac, nie widze jednak - przynajmniej teoretycznie - zadnego powodu, zeby czlowiek tego pokroju, czyli wariat, ktory jest panem samego siebie, jesli pan rozumie, co mam na mysli, dreczony potrzeba wykrzyczenia swoich mysli, zatrzymywal sie w pol drogi. Podkreslam - to rozumowanie jest teoretyczne.
Adamsberg wracal myslami do tej rozmowy, idac do pracy. Nie mial zwyczaju gleboko zastanawiac sie nad zadna sprawa. Nawet nie rozumial, co takiego sie dzieje, kiedy ktos ujmuje glowe w dlonie i mowi "Dobrze, rozwazmy to". Jak ludzie snuli rozwazania, co robili, zeby precyzyjnie myslec, indukowac, dedukowac, konkludowac, pozostawalo dla niego niezglebiona tajemnica. Przyznawal, ze daje to niepodwazalne wyniki, ze po takich chwilach refleksji ludzie dokonywali waznych wyborow, i byl dla nich pelen podziwu, bo czul, ze czegos mu brakuje. Ale kiedy to robil, kiedy siadal, mowiac |
|
aaa4 |
Wysłany: Wto 16:47, 30 Maj 2017 Temat postu: |
|
-Ann?!
-Zaraz wracam, mamo.
Mijajac plonace w polmroku kwiaty, slyszala jeszcze, jak Ella wyjasnia:
-Ann wziela rok urlopu z uczelni. Jest w piatym miesiacu ciazy. - Mowila to dziwnym tonem. Ostrzegawczym i chelpliwym. Pelnym pychy.
Ann weszla do lazienki. Brudne majtki, szorty i koszulke rzucila przed prysznicem gdzie popadlo i wciaz tak lezaly, a przeciez gosc mogl zechciec sie wysikac przed wyjsciem. Gdyby je zobaczyl, matka niechybnie umarlaby ze zgrozy. Ann pozbierala wszystko. Dziury po kulach zasklepily sie na dzwiek glosu matki. Krew przemienila sie w subtelniejsza postac, we lzy. Pochlipujac, Ann wrzucila rzeczy i mokre reczniki do kosza na brudy. Placzac z wdziecznosci, obmyla twarz i otworzyla flakon Jardins de Bagatelle, perfum matki tygrysicy. Nabrala odrobine na dlonie i wtarla w twarz, by czuc ich zapach.
ZYCIE W YINLANDII |
|